Każdy znajduje w tym okresie coś dla siebie. Panie wychodzą w najlepszych kreacjach i tych słynnych kapeluszach, które są obowiązkowym dodatkiem wyścigowym. Czasem je tworzą same, a czasem kupują w drogich sklepach za parę set dolarów. Panowie spotykają się w klubach na wspólnym opijaniu tych udanych i nie udanych zakładów. Kto może to wybiera się na same wyścigi by rzucić okiem (jak się uda) na różne sławy. W tym roku wyścigi odwiedził książę Karol z Kamilą. Każdy jak może korzysta z tego długiego weekendu. Jednak co się okazuje… dużo ludzi ucieka z Melbourne albo chowa się przy rodzinno przyjacielskim grillu. Nic dziwnego. Większość ludzi których spotkaliśmy w ciągu tego dnia to przyjezdni z różnych Australijskich miasteczek i wiosek. I mimo że wiele osób to dość kolorowe i bardzo ciekawe postacie o pogodnym, beztroskim usposobieniu to u większej części ani wypożyczony garnitur ani szykowna kiecka nie ukryją częściowego lub zupełnego braku okrzesania. I tutaj nie, żebym ja się przyczepiała agresywnej zabawie, ale pijani Aussie, rozboje i napaści poruszyły nawet media Europejskie. Australijskie
wiadomości pokazywały urywki francuskich czy niemieckich newsów z wywracającymi się pijanymi uczestnikami Melbourne Cup i ulicznymi bitkami. Takie to oto występki przyćmiewały tegoroczne wyścigi i bardzo szkoda. Jako ciekawostkę dodam że w parę dni po Melbourne Cup gwałtownie wzrastają statystki rozwodowe 🙂
A tak oto panowie ubrali się do klubu… nie zostali jednak wpuszczeni. Kolejni przyszli ubrani w garnitur zlepiony z fotografii Playboya.