Nie pisałam bardzo dawno i raczej już nie pisuję ale piękno tego tripa natchnęło mnie na post i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Może zainspiruję kogoś do podobnej przygody – bo warto! 🙂 Głównie skupiliśmy się na trekingach w Kirgistanie ale nie zabrakło odpoczynku w typowo kirgijskim sielankowym klimacie nad Song-kul. A jest tu gdzie wędrować. Naszą najwyższą zdobyczą był szczyt Uchitel 4530 m npm. Aktywne wakacje łączące zdobywanie gór z poznawaniem nowych kultur na całym świecie to to co lubię. Kirgistan polecam ludziom ceniącym kontakt z naturą, trekingi oraz obcowanie z prostym życiem lokalnej ludności. To nie jest kraj dla ludzi oczekujących „wieży Eifla” Cieszę się, że udało nam się skosztować także odrobiny klimatu Kazachstanu. To było ciekawe doświadczenie bo Kazachstan w porównaniu do Kirgistanu to prawie Europa w Azji. Widać tu różnice w mentalności ludzi oraz rozmachu rozbudowy miasta Ałmaty. Opis postanowiłam zrobić zwięźle i jak najbardziej praktycznie, chociaż działo się bardzo wiele a każdy dzień to były nowe ciekawe emocje. Wdrapywanie się na góry powyżej 3 tysięcy z ciężkim plecakiem to nie lada wysiłek. Powyżej 4 tysięcy trzeba pilnować oddechu bo zadyszka pojawia sie co paręnaście kroków. Trekingi które robiliśmy nie wymagały technicznych umiejętności, uważam że są dla każdej umiarkowanie aktywnej osoby.
Dzień 1: Przyjeżdżamy wcześnie rano. Wymieniamy pieniądze (kurs dobry), kupujemy karty Sim na lotnisku. Ze względu na dużą grupę decydujemy się na wzięcie taxi/busa celem organizacji butli gazowych oraz dojazdu nad jezioro Issyk kul do zarezerwowanego przez Booking Bel-Tam yurt camp (gorąco polecam) przy jeziorze w okolicy Bokonbaevo. Wieczorem kirgijski relaks.
2 dzień: Bierzemy transport do kanionu Skazka za ok 2000 som/auto na miejscu zwiedzamy ok 1.5 h i idziemy na lunch do pobliskiej knajpki – polecam. Tam też znajduje sie informacja turystyczna z której zamawiamy taxi do Karakol (15000/auto) gdyż dla 10 osob ciężko było złapać marszrutkę (dla pojedynczych osób najlepsza opcja, jeździ ich tu trochę). Nocujemy w Sweet House Guesthouse
3 dzień: Pierwszy dzień trekingu Ala kul. Złapaliśmy marszrutkę do bramy parku. Dziś do zrobienia 19 km i 1000 przewyższenia przez piekne zielone wzgórza. Nocujemy w tak zwanym campie drugim na wysokości 2900m. Są tam miejsca na rozbicie namiotu ale także można wynająć miejsce w jurcie z jedzeniem za 4 000 som lub samo jedzenie. Trzeba jednak na jedzenie szybko polować bo szybko się kończy. Ceny ok 1000-1500 /kolację. Można też kupić piwo i wodę
4 dzień: Ruszamy wzdłuż strumienia w górę Dziś do pokonania kolejne 1000m przewyższenia i 15 km oraz 1500 w dół. Docieramy nad piękne jezioro Ala Kul i po długim postoju ruszamy dalej w górę na przełęcz na wysokości 3920 m. Tutaj w ciągu paru minut upalna pogoda zamienia się w burzę ze śniegiem i błyskawicami!! Zbiegamy szybko po stromym zboczu do pobliskich jurt gdzie zostajemy ugoszczeni ciepłym jedzeniem i herbatą. Dodatkowo stół zastawiony był lokalnymi produktami pozyskiwanymi z mleka: różne rodzaje masła i kajmak, ciastka oraz dżemy. Wszystko za grosze. Po ustąpieniu burzy idziemy dalej. Zostało jeszcze 9 km w dół. Na noc zatrzymujemy się w Altyn Araszan. Na polu namiotowym gospodarstwa zaraz na lewo przed mostkiem do wioski. Gospodarz jest też właścicielem gorących źródeł gdzie spędzamy ponad 2 h w nocy za 200som/osoby. Namioty 100 som/namiot. Na miejscu jedzonko.
5 dzień: Po śniadaniu w gospodarstwie za ok 350som ruszamy dalej. Dziś po płaskim 12 km ale jakoś droga sie strasznie dłuży. Na końcu szlaku jest przystanek z którego łapiemy busika do Karakol za ok 30 som. Dziś odpoczynek i mycie. Jemy pizze i kirgijakie sushi dla odmiany w modnej kawiarni. 🤣Sushi jest tu bardzo popularne. Taksówki po Karakol kosztują nas ok 100-150 som
6 dzień. Jedziemy do Biszkek marszrutką 500/os som plus 200 za to że mieliśmy dużo bagażu. Kirgizi zawsze wiedzą jak zadbać o swój biznes. Idziemy na targ Osz – można kupić za grosze lokalne produkty jak miody, orzechy, suszone owoce.
7 dzień: wyruszamy taksówkami zamówionymi w aplikacji Yandex (lokalny uber) za 1000 som na początek szlaku pod Hotelem Ala-Archa. Przy bramie parku musieliśmy zapłacić jeszcze 700 za przejazd auta. Cześć bagaży zostawiamy w sklepie za opłatą 300 som/osobę/2 dni. Dziś musimy dotrzeć do schroniska na 3400 mnpm. Ratsek hut to proste schronisko. Rezerwacji można dokonac pod adresem adventure@ak-sai.com lub na ich stronie internetowej. Warto zamówić także jedzenie. Nocleg: materac w sali wspólnej 600 som. Śniadanie/lunch/kolacja ok 500-650 som – ciepłe i pożywne. Na miejscu piwo, wódka koniak ale woda tylko z pobliskiego strumienia. Trasa dziś zajęła nam ok 4 godzin
8 dzień. Wstajemy o 4 w nocy na zamówione śniadanie i nieco przed 5 zaczynamy mozolny marsz pod górę w sypkim terenie. Na szczycie Uchitel 4530mnpm stajemy po ok 4h plus minus 40 min zależnie od osoby w grupie. Pogoda nam dopisuje na szczycie. Przy zejściu zaczyna się jednak robić upał. Łapiemy krótką drzemkę w schronisku oraz lunch i schodzimy na sam dół. Trasa spokojnie do zrobienia w 1 dzień. Mnie nie zmęczyła bardziej niż poprzedni treking choć byliśmy dużo wyżej.
Na dole szybko znajdujemy taxi powrotne do Biszkek. Był to jednak długi ale bardzo satysfakcjonujący dzień.
9 dzień: Znalezionym przez pracowników hostelu busem jedziemy na południe jeziora Songkul do jurt Elden. Trasa zajmuje prawie 7h z postojami i zakupami. Na miejscu nie ma zasięgu. Tylko jurty, jezioro i sielskie kirgijakie życie. Miejsce w jurcie 1600 som ze śniadaniem. Inne posiłki po 500som. Dziś tylko spacer i odsypiamy ostatnie dni.
10 dzień: sielanka nad jeziorem. Zamawiamy wycieczkę konną na 2 godziny z przewodnikiem 500som/h koń oraz 1000som/h przewodnik. Jest bajkowo chociaż nie wszystkie konie wyrywały sie do galopu. Po lunchu zajęcia dowolne. Cześć wybrała sie w pobliskie wzgórza. Załapaliśmy się także na zawody na koniach gdzie sportowcy gonią za wypchaną owcą oraz oglądaliśmy popisy jeździeckie. Dobrze tak odpocząć po ostatnich trekingach.
10 dzień. Po wczesnym śniadaniu (6 rano) ruszamy w drogę do granicy z Kazachstanem. Ostatecznie żegnamy się z naszym kierowcą (uff każdy kilometr to była walka o dodatkowe pieniążki które chciał od nas, tak to już jest w tym Kirgistanie) Po sprawnym przejściu granicy szybko znajdujemy chętnych taxowkarzy do zabrania nas do Ałmat. Cena od razu się zgadza (taka jaką podają internety ok 5tys za osobe) nie trzeba się z nikim szarpać – uff! Auto wygodne klimatyzowane. Dziś tylko wieczorne zwiedzanie miasta. Transport miejski jest tu super tani. Bilety bus 200 KZT (2 zl) Metro na plastikowy żeton (1 zl)
11 dzień: Z pomocą aplikacji Yandex zamawiamy auta w góry w stronę jeziora AŁmaty. (ok. 4, 5tys KZT/auto) Cześć bagaży zostawiamy po drodze w Visit center ale myślę ze lepiej zostawić w restauracjach wyżej drogi. Obóz rozbijamy na szlaku od jeziora AŁmaty w stronę Skalistego szczytu na wzgórzu z widokiem na jezioro. No bajka. Szczyt zdobywamy idąc na przełaj jego zachodnim zboczem. Co udało nam się całkiem sprawnie. Na szczycie widoki cudne. Zejscie szlakiem było wydaje mi sie bardziej męczące i czasochłonne.
12 dzień. Budzimy się w pięknej scenerii jeziora Ałmaty. Stopem wracamy po rzeczy i do miasta. To już ostatni dzień. Wyjeżdżamy na wzgórze Kok Tobe, na ktore… nie warto wjeżdżać chyba że z bandą dzieci dla których jest tu trochę banalnych atrakcji. I musimy się zbierać na lotnisko. Autobus lini 92 za 200 KZT zabiera nas tam bezpośrednio. Na noc lądujemy w Abu Zabi
13 i 14 dzień spędzamy czekając na samolot do Krakowa w gorącym słońcu Abu Zabi. Na szczęście większość czasu spędzamy w hotelowym basenie oraz klimatyzowanym pomieszczeniach. Polecam Abu Zabi Luwr! (kolekcja pokazująca rozwój cywylizacji zestawiając zbiory z różnych kontynentów ze sobą), Wielki Meczet Szejka Zajida też jest niczego sobie. Po mieście poruszamy sie taxowkami, które tu sa dość tanie.