Ta mieszanka kulturowa naprawdę mi się podoba! Chyba jest tu reprezentant każdej nacji naszego świata. Nie tylko na ulicy można zaobserwować przeróżne rysy twarzy, ale całe towarzyszące tym twarzom kultury. W Melbourne można poczuć się jak w Sajgonie, ale także jak nad morzem śródziemnym czy na bliskim wschodzie. Takie dookoła świata w jednym mieście. Możemy …
Kategoria: Ludzie
Schoolies -jak się młodzi Aussie bawią
Ostatnio głównym tematem australijskich wiadomości były słynne schoolies. Jest to okres zaraz po egzaminach na zakończenie szkoły średniej które australijska młodzież obchodzi bardziej niż hucznie. Bilans tegorocznych imprez: 4 osoby nie żyją. Wszytko zaczęło się w 1879 od małej imprezy jednej z prywatnych szkół, a obecnie to pijackie szaleństwo w głównych ośrodkach w Gold Coast …
North Melbourne – europejskie klimaty, bohema i trochę bliskiego wschodu
Tym razem opowiem nieco o dzielnicach na północ od centrum. Zakręconym, artystycznym, retro Fitzroy, ekstrawaganckim Carlton i mojej dzielnicy, w której mieszkam: Brunswick. Trafiłam bardzo szczęśliwi, bo do centrum stąd blisko. Jest tramwaj, autobusy a także stacja pociągu. Wszystko dzieje się na głównej ulicy czyli Sydney Rd. Poza drogą są głównie prywatne domki. W większości …
Footscray – czyli Sajgon w Melbourne
Azjatyckie klimaty i imigracja z Azji jest tu o wiele bardziej popularna niż np. w Londynie. W końcu jest bliżej. Azjatycka kuchnia jest także jedną z bardziej popularnych tutaj. Spytajcie jakiegokolwiek Australijczyka czy jadł Dim Sim. Niby pierożki chińskie – dostępne są tu wszędzie zaraz obok pizzy w każdym snack barze. Popularne są tu tez …
Corpus Christi – czyli za co kocham Południową Amerykę
Corpus Christi to obchody Bożego Ciała w gorącym południowoamerykańskim stylu ale dodatkowo będzie to historia o tym za co kocham Południową Amerykę. O wspaniałych ludziach, fiestach i kolorowych zwyczajach. Także mały subiektywny poradnik kulturalny. Głównie o tym jak rozmawiać kiedy nie znacie języka. A wszystko z powodu wrażenia jakie wywarły na mnie obchody oktawy Bożego …
Z wodami rzeki Ucayali do Amazonki!
Tym razem przypadkowo zamieszkalismy na barce w porcie wnikajac doglebnie w portowe zycie. W koncu gdy ruszylismy mielismy przed soba tylko setki kilometrow rzeki Ucayali, trzy magiczne zachody slonca, nieliczne zapomoniane przez swiat wioski i dzungle dzungle dzungle na lewo i na prawo przez cztery dni. Zdecydowalismy ze plyniemy w strone Amazonki tak czy siak. …
Dżungla, szamani i ayahuasca – ucieczka ze szlaku gringo
W tym poście trochę o magii, szamanach, życiu w wioskach, portach i dżungli. Pomimo powodzi w Iquitos postanowiliśmy ruszyć ostro na północ w selwę (dżunglę) w poszukiwaniu szamana i odpoczynku od zgiełku szlaku gringo. Przeżyliśmy lawiny błotne, głód i niemiłosierne upały. Pokonaliśmy dziesiątki kilometrów łodzią, na piechotę i w mototaxi. Odwiedziliśmy kilka wiosek, trochę przesympatycznych …
Inkaskie ruiny, wioski i ludowe tańce
To był jeden z tych dni kiedy człowiek czuje się spełniony, ale nie przytłoczony nadmiarem wrażeń. Ot idealne proporcje pomiędzy trekingiem, obcowaniem z kultura, lenistwem i dobrym jedzeniem. Najpierw parogodzinna przeprawa przez wioski, pola i inkaskie ruiny później wyśmienity obiad, a na koniec wieczór z tańcem ludowym. W sam raz! W końcu wybrałam się na …
Sacred Valley – Pisaq, inne fortece i inkaskie szlaki
Dotarlismy do zagubionych w gorach wiosek, malowniczych salin i inkaskich labolatoriow rolniczych. Zdobylismy nowych znajomych i smiem twierdzic byla to jedna z moich ulubionych mini wypraw. Polecam!! Po raz kolejny wybieramy się bez przewodnika. Zresztą po co? Transport jest łatwy a okolica zasługuje na nieco więcej uwagi i czasu niż tylko szybki przejazd przez najważniejsze …
W gościnie u ludzi jeziora Titicaca
Peru przywitało nas cukrowymi wyspami magicznego jeziora Titicaca, które szybko zamieniało się w sztormową otchłań. Na wyspach w desperackim powrocie do ciepłego łóżka musieliśmy pokonać podczas burzy i w zupełnych ciemnościach mokre kamieniste ścieżki poprzerywane urwiskami. Jakby tego było mało, biedna quechuańska rodzina która nas gościła okazała się nie mieć elektryczności. Cóż, whisky w rączkę …